Sssssszzzzz! Sssssszzzzz! Sssssszzzzz! Niebieska budka policyjna znowu jest wśród nas, siódmy sezon Doctora Who właśnie się rozpoczął i cóż to było za rozpoczęcie. Jest kilka rzeczy, o których chcę napisać, podzielę je zgrabnie, ale najpierw ostrzeżenie:
UWAGA: Spoilery jak stąd do Helsinek. Jeśli jeszcze nie widziałaś/łeś Asylum of the Daleks, to nie czytaj dalej.
Amy i Rory
Czy tylko mnie miniseria Pond Life zupełnie nie przygotowała na rozwód Amy i Rory'ego? OK, ostatni odcinek wyraźnie pokazywał, że coś poważnego się stało, ale poprzednie cztery – zupełnie nie. I nie do końca akceptuję wyjaśnienie, że „te odcineczki pokazywały ich życie wtedy, kiedy akurat pojawia się Doktor”, chyba przede wszystkim dlatego, że chodziło w nich właśnie o to, żeby pokazać życie Amy i Rory'ego, kiedy nie podróżują z Doktorem. Dlatego wieść o ich rozwodzie, i to takim ostatecznym, była ogromnym zaskoczeniem, i to niekorzystnym, bo mam wrażenie, że Pond Life tworzyło przez pierwsze cztery odcinki zupełnie inny obraz. Chyba byłbym w stanie bardziej to zaakceptować, gdyby tego wprowadzenia nie było, mógłbym powiedzieć „OK, coś się złego wydarzyło w czasie, którego nie widzieliśmy”.
Również zakończenie tego wątku wydało mi się strasznie przyspieszone, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak poważnie wyglądała ta sytuacja na początku odcinka. A szkoda, bo był to wątek niezwykle poruszający i smutny – po pierwsze dlatego, że Amy zupełnie nie wzięła pod uwagę innych sposobów na posiadanie dzieci, po drugie (i to chyba poruszyło mnie jeszcze bardziej) dlatego, że najwyraźniej Pondowie aż do tego momentu nie potrafili porozmawiać o tym, jaki mają problem (jeśli mam być szczery, to wydaje mi się, że Rory nie miał większych trudności z zaakceptowaniem sytuacji i mimo niezdolności Amy do posiadania dzieci nadal chciał być jej mężem). Niemożliwość komunikacji poruszyła mnie w tym wątku najbardziej, chyba dlatego, że można ją często napotkać w życiu. Szybkość rozwiązania sytuacji przez Doktora można próbować usprawiedliwić chyba tylko tym, że Amy i Rory tak naprawdę nie przestali się kochać, nie zmienia to jednak faktu, że naprawienie małżeństwa, które zakończyło się rozwodem wymagałoby o wiele więcej wysiłku (i w ogóle to muszę się przyznać, że sposób poprowadzenia tego wątku sprawił, że zatęskniłem za Russellem T. Daviesem, który co jak co, ale potrafił tworzyć świetne, emocjonalne wątki postaci).
Dalekowie
W ostatnim czasie trochę się zastanawiałem nad tym, jak właściwie wygląda kultura Daleków – zawsze wydawali mi się dosyć nudni, nie tylko przez to, że są nielicznymi jednoznacznie „złymi” przeciwnikami Doktora, ale też dlatego, że mało tak naprawdę o nich wiemy. Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy okazało się, że Steven Moffat najwyraźniej usłyszał moje nieme rozważania i postanowił rzucić mi kilka ciekawostek. Po spotkaniu Doktora z Parlamentem Daleków mam poczucie, że wiem na ich temat nieco więcej – okazuje się na przykład, że mają poczucie piękna (ciekawe, czy mają też sztukę???) – nawet, jeśli nie mają poczucia elegancji (hyhyhy). Myślę, że bardzo znacząca jest też scena samozniszczenia Daleka w Azylu. Okazuje się, że są to istoty tak bardzo nastawione na zniszczenie znienawidzonego wroga, że nie dbają nawet o własne życie. Skojarzenie z zamachowcami-samobójcami było niezwykle silne. Tak czy inaczej – jestem w pełni usatysfakcjonowany Dalekami w tym odcinku, zapowiedzi, że znowu okażą się straszni, zostały spełnione.
Doktor
To chyba pierwszy odcinek od czasu The Beast Below, w którym Doktor wydaje się niechętny do pomocy. Przynajmniej w otwierającej scenie. Widać też, że nadal stawiane będzie pytanie o to, czy Doktor robi więcej dobrego, czy złego (a wydawałoby się, że odpowiedź jest oczywista) – pojawiają się nawet świetne odniesienia do Daleka z pierwszego sezonu. No i oczywiście „Doctor who?”, strasznie często powtarzane pod koniec odcinka. No i kolejne „wyciszenie” postaci Doktora. Upozorował już własną śmierć, a teraz nie pamiętają go Dalekowie. Zastanawiam się, czy to tylko taki reset, żeby łatwiej było pisać o nich nowe historie, czy może to również będzie miało jakieś istotne znaczenie później.
UWAGA, jeśli żyjesz w świecie całkowicie bezspoilerowym (co w takim razie robisz w internecie?), nie chcesz wiedzieć nic o rozszerzeniach/zmianach obsady serialu, to nie czytaj dalej. Naprawdę.
Oswin
Największa bomba na koniec.
Najpierw pomyślałem, że się pomyliłem i aktorka po prostu jest łudząco podobna do Jenny Louise Coleman. Potem pomyślałem: „O, fajnie, będą pewnie pokazywać scenki z przyszłą towarzyszką aż do momentu, w którym spotka Doktora”. Później: „OK, czyli Doktor ją uratuje, poźniej gdzieś odstawi i spotka się z nią w odcinku świątecznym”. Potem już nic nie myślałem, mój mózg został, wybaczcie mój francuski, doszczętnie rozjebany.
Oswin była fantastyczną postacią: bystra, inteligentna, dowcipna, ale nie irytująca. I można było odnieść wrażenie, że jest trochę zbyt genialna, że to niesamowicie wygodne (z punktu widzenia scenarzysty), że może otwierać drzwi, kontrolować Daleki i wszystko, co trzeba. Aż na końcu okazało się, że wszystko to ma swoje uzasadnienie fabularne. „Dalekowie potrzebowali geniusza”. To był rewelacyjnie napisany moment, przechodzące po plecach ciarki przypominały mi najlepsze momenty Silence in the Library/Forest of the Dead (wątki CAL i Donny).
Oczywiście pytanie brzmi: co teraz? Bo po zakończeniu odcinka i opadnięciu poziomu adrenaliny naszła mnie myśl, że to strasznie efektowne otwarcie. Wręcz efekciarskie, na miarę śmierci Doktora na początku szóstego sezonu. I zastanawiam się, jak Moffat z tego wyjdzie i czy tym razem będzie to wyjście satysfakcjonujące – bez kłamstw, bez sztuczek. Oraz że nie będzie to postać zbyt podobna do River Song, bo w tym odcinku podobieństwo było bardzo wyraźne.
Ogólnie jednak trzeba powiedzieć, że Asylum of the Daleks to świetny, bardzo dobrze napisany („Skąd wzięłaś mleko?”) odcinek premierowy. Dialogi, jak to zwykle u Moffata, dowcipne i błyskotliwe, ale nie (jak to mu się czasem zdarza) przekombinowane. Dalekowie znowu są straszni. Szkoda tylko wątku Amy i Rory'ego, który został wprowadzony i rozwiązany zdecydowanie zbyt pospiesznie. Pozostaje mieć nadzieję, że w tych kilku odcinkach, które jeszcze im pozostały, znajdzie się czas na obszerniejsze ukazanie ich obecnej relacji. Mimo tych niedociągnięć z niecierpliwością wyczekuję nie tylko przyszłotygodniowego odcinka, ale w ogóle tego, co nam sprezentuje Moffat w tym sezonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz