wtorek, 13 marca 2018

Co przeczytam, gdy skończę Wielką Amerykańską Powieść

Dostałem ostatnio do recenzji Wielką Amerykańską Powieść. Dosłownie wielką, bo liczy sobie niecałe 850 stron, a w dodatku niezbyt dobrą, przez co zmagam się z nią już ponad dwa tygodnie.

W rezultacie, zamiast o powrocie do lektur związanych z esejem, który piszę (fascynujących, ale i wymagających), myślę raczej o kilku tygodniach wypoczynku i lektur rozrywkowych. Przy okazji postanowiłem nawiązać do jednej z pierwszych notek, jakie opublikowałem na tym blogu, i podzielić się ze światem listą książek, które planuję przeczytać w najbliższym czasie* – za ok. 100 stron WAP, które mi jeszcze zostały.

1. Tomoka Shibasaki, Spring Garden

Co jakiś czas nachodzi mnie ochota na sięgnięcie po literaturę japońską. Te czytelnicze wyprawy kończą się różnie (pokochałem realistyczne powieści Hiromi Kawakami, lekturę Krainy śniegu Yasunari Kawabaty wspominam dość traumatycznie, niekoniecznie zresztą z winy książki), ale prędzej czy później znów muszę podjąć kolejną.

O samym Spring Garden nie wiem zbyt wiele poza tym, że jest o miejskiej samotności (czyli dokładnie o tym, czego najczęściej w literaturze japońskiej szukam). Moją uwagę podczas wizyty w księgarni The Book Hive w Norwich zwróciła przede wszystkim barwna, stylowa okładka. Ale jestem dobrej myśli, bo dzięki wydawcy, Pushkin Press, mam już za sobą jedno niezwykle przyjemne spotkanie z japońską autorką (Michi Tawarą i jej Salad Anniversary – polecam, to przepiękna poezja!). Jeśli tym razem będzie podobnie, to pewnie sięgnę też po kolejne książki z ich serii Japanese Novellas.

2. Gareth E. Rees, The Stone Tide

Rzadko przykładam wagę do czytania książek na bieżąco, ale staram się w przypadku autorów, którzy wywarli na mnie dobre wrażenie. Tak było w przypadku Garetha E. Reesa, którego Marshland: Dreams and Nightmares on the Edge of London bardzo przyjemnie mnie zaskoczyło kilka miesięcy temu. Myślałem, że wiem czego się spodziewać po psychogeograficznej książce o Londynie (czy istnieje miasto bardziej ukochane przez psychogeografów?), ale nie spodziewałem się pomieszania opisów wyprowadzania psa na spacer z opowieściami o duchach, legendami miejskimi i rozdziałami w formie komiksów. W Marshland Rees zatarł granice między literaturą faktu a fikcją, a przy okazji pokazał mi, że w ramach praktyk psychogeograficznych można zrobić jeszcze wiele rzeczy, o których nie miałem pojęcia.

The Stone Tide to powieść, teoretycznie zatem wiem, czego się spodziewać, ale w praktyce: nie mam pojęcia. Wiem, że pojawią się wątki autobiograficzne, a także psychogeografia Hastings (już nie Londynu!). Ale poza tym? Cóż, przekonam się niedługo.

3. Nawal el-Saadawi, The Fall of the Imam

Pierwszy raz usłyszałem o tej książce sześć lat temu. Spłynęła do wydawnictwa, w którym odbywałem wówczas praktyki, jako propozycja wydawnicza od tłumacza. Przetłumaczone fragmenty oraz opis książki zrobiły na mnie ogromne wrażenie: oniryczna i baśniowa historia o religijno-politycznym reżimie sprawującym patriarchalną władzę nad kobietami brzmi jak coś, co powinno mi się spodobać.

Książka wryła mi się w pamięć i przez sześć lat czekałem z nadzieją, że ukaże się po polsku, ale jednak do tego nie doszło. W końcu doszedłem do wniosku, że wcale nie muszę czekać i parę tygodni temu anglojęzyczny ebook trafił na mój czytnik. Przyznam, że myślę o tej lekturze z wielką ekscytacją. W końcu trochę się naczekałem.

A na co Ty aktualnie ostrzysz sobie czytelnicze zęby?


* – kolejność losowa, a i zawartość listy może ulec zmianie. Jestem kapryśnym czytelnikiem.