W zeszłym roku, by wymknąć się zwłaszcza tym dwóm ostatnim demonom: nadmiernym oczekiwaniom i poczuciu winy – przez około miesiąc pisałem codziennie wiersze. Poezja zawsze była dla mnie zabawą (może dlatego, że myślę o sobie przede wszystkim jako o prozaiku?). Pozwala wyczyniać fajne rzeczy z językiem, a przy tym nie przytłacza (nad kilkoma linijkami łatwiej popracować niż nad, powiedzmy, kilkunastoma akapitami). No i w dodatku pozwala na zatrzymanie, skupienie, wyciszenie; moment, w którym zastanawiam się, co danego dnia najbardziej mnie poruszyło?
W tym roku wróciłem do tego zwyczaju bezterminowo – skoro daje radość, to czemu miałbym przestawać? Zwykle moje wiersze przybierają formę krótkich, kilkuwersowych notatek. Niektóre rozwinęły się lub rozwijają w dłuższe teksty, inne zostały skreślone w dosłownie kilka sekund, bo danego dnia życie nie dało mi nawet minuty. Większość jest taka o, do szuflady. Innymi chciałbym się podzielić.
Z tą właśnie myślą uruchamiam na blogu (skoro i tak niewiele się na nim dzieje) Wierszowe wtorki – mniej lub bardziej regularny cykl, w którym będę wrzucał wyimki ze swojego notesu z wierszami. Zazwyczaj te krótkie (żywię wielką sympatię do haiku i podobnych form), a czasem może coś dłuższego. Osobiście bardzo lubię, kiedy poezja wychodzi z tomików i objawia się w przestrzeni, czy to fizycznej, czy wirtualnej. Lubię momenty, kiedy nieoczekiwanie wybija mnie z codziennego rytmu. Próbuję więc być zmianą, którą chciałbym widzieć w świecie. Rzucam w przestrzeń kawałki wierszy. Może Wam też umilą dzień.
Poniżej wiersz na dziś.
* * *
Widok z balkonu
chciałbym przekroczyć
rdzawą plażę horyzontu
zielonkawy rąbek
gdzie piasek światła miesza się z wodą
popłynąć dalej
w głęboki granat
ponad samolotami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz