Dziewięć odcinków, każdy liczący sobie niecałe pół godziny – długość komediowa, nastrajająca na coś lekkiego, błyskotliwego i dowcipnego. A każdy odcinek to historia kolejnej pary, więc trudno oczekiwać zawikłanych wątków i skomplikowanych relacji, prawda? Przez krótki czas będziemy podglądać jedną parę, a potem, następnego wieczoru, przysiądziemy się do innego stolika.
Na Pulpozaurze napisałem o Dates – brytyjskim serialu romantycznym.
– czyli po polsku „wyszukane”. Wrażenia, spostrzeżenia, okruchy inspiracji. Z książek, ze świata, z wnętrza mojej głowy.
wtorek, 23 lipca 2013
czwartek, 18 lipca 2013
Przed północą
Trzecie (po „Przed wschodem słońca” (1995) i „Przed zachodem słońca” (2004)) spotkanie z Celine i Jessem jest jak spotkanie z dawno nie widzianymi znajomymi. Niby widać, że to dokładnie ci sami ludzie – rozmowy mają znany już dobrze posmak, słychać nawet te same żarty (to część uroku spotykania ludzi po latach) – ale widać też, że upłynęło sporo czasu: kolejne doświadczenia odcisnęły na bohaterach swoje piętno, trochę ich wzbogaciły, trochę zniszczyły. Tak czy inaczej nie trzeba się obawiać, że będzie nudno, że to powtórka z rozrywki, odgrzewane kotlety i tak dalej.
Na zaprzyjaźnionym blogu Dobry Film, Zły Film napisałem o pięknym i smutnym Przed północą. Zachęcam do lektury.
Subskrybuj:
Posty (Atom)