wtorek, 14 lutego 2017

M. Ondaatje, Zbieracz cynamonu

Gdybym był zbieraczem cynamonu
najechałbym twoje łoże
zostawił żółty pył z kory
na twojej poduszce.

Zapach unosiłby się z twych ramion i piersi
nie mogłabyś tak przejść przez targ
by fach moich palców
nie niósł się za tobą. Ślepcy
stawaliby wpół kroku pewni kogo napotkali
mimo twych licznych kąpieli
pod rynną, w monsunie.

Tu u szczytu uda
na gładkim pastwisku
w sąsiedztwie twych włosów
w bruździe biegnącej
wzdłuż pleców. Na kostce.
Wśród obcych będziesz zwana
żoną zbieracza cynamonu.

Przed ślubem ledwie wolno mi było
na ciebie spojrzeć,
a nigdy dotknąć
– strzeżonej przez czujną matkę, braci-zabijaków.
Nurzałem ręce
w szafranie, okrywałem
je smolnym dymem,
pomagałem bartnikom…

Raz, gdy pływaliśmy,
dotknąłem cię pod wodą
i nasze ciała zachowały wolność,
mogłaś mnie objąć ślepa na mój zapach.
Wdrapałaś się na brzeg, powiedziałaś

             Tak możesz dotykać innych kobiet
żony ścinacza trawy, córki wypalacza wapna.
Szukałaś na ramionach
brakującej woni

                                     i wiedziałaś

                to żadna przyjemność
być córką wypalacza wapna
zostawioną bez zmazy
jakby kochaną w milczeniu
jakby zranioną bez rozkoszy blizny.

Przytknęłaś
brzuch do mych dłoni
na suchym powietrzu i rzekłaś
jestem żoną
zbieracza cynamonu. Wdychajcie mój zapach.

* * *

Tłumaczenie sporządzone na Warsztaty Przekładu Poetyckiego, które odbywają się w Krakowie w ramach Festiwalu Miłosza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz