Nieco ponad miesiąc temu brałem udział w LARP-ie (improwizowanej zabawie z wcielaniem się w role – tutaj więcej informacji) opowiadającym mniej więcej trzydziestoletnią, rozpoczynającą się jeszcze za komuny historię grupy poetów / grupy poetyckiej (u nas zdecydowanie wyszło bardziej to pierwsze). Nieco wcześniej miałem okazję podejrzeć, jak takie środowiska wyglądają, więc zapisałem się z ochotą – zwłaszcza że istotną częścią miało być czytanie wierszy. Organizatorzy dopuszczali pożyczanie sobie na potrzeby gry utworów znanych poetów, ale można też było samemu coś napisać (lub skorzystać z opartego na nagłówkach z gazet generatora poezji). Łatwo się domyślić, z której opcji postanowiłem skorzystać.
Mój bohater w tej nieco gorzkiej ostatecznie historii dawnych uraz i nigdy do końca nie zrealizowanych planów nie napisał ostatecznie żadnego wiersza. Dlatego wrzucam efekty tej poetyckiej zabawy tutaj, jako pamiątkę po miłym doświadczeniu. Poniższe wiersze pisałem jako celowo złe pastisze poezji nowofalowej, szczególnie czytanego akurat wówczas Ryszarda Krynickiego (któremu ukradłem nawet początek wiersza – mam nadzieję, że mi wybaczy, ogromnie cenię jego twórczość). Mam nadzieję, że uśmiechniecie się tak jak ja przy pisaniu. A jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję zagrać w On go spoliczkował! – nie wahajcie się.
* * *
I
język to dzikie
mięso mielone
w maszynce Dziejów
bierzcie i
jedzcie z tego
wszyscy
*
ZOMO
„Nam strzelać nie kazano”
– a im tak
*
Prasówka
codziennie rano
świeża dostawa
wiadomości drugiej świeżości
groch z kapustą
kłębi się czarno
na białym obrusie szpalty
żujemy ostrożnie
by nie zgrzytnęło między zębami
niespodziewanie twarde
ziarno prawdy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz