W ostatnim czasie zauważyłem ciekawą zmianę, jeśli chodzi o ten ostatni element. Bohaterowie coraz częściej zostają już w fantastycznym świecie lub, jeśli go opuszczają, dążą do tego, by powrócić doń już na stałe. Tak dzieje się na przykład w „Every Heart a Doorway” Seanan McGuire, „Dziesięciu tysiącach drzwi” Alix E. Harrow czy trylogii „Czarodzieje” autorstwa Lva Grossmana.
Długo nie byłem pewien, co właściwie o tym sądzić. Żywię głębokie przekonanie, że magię da się znaleźć w codzienności, jeśli tylko wytrwale się szuka; podobała mi się też myśl, że po powrocie bohaterki mogą wykorzystać swoje nowo nabyte talenty, by ulepszyć świat, z którego pochodzą. Odejście interpretowałem jako kapitulację, rejteradę w świat fantazji.
Być może jednak autorki współczesnego portal fantasy mają nieco inne podejście i magiczne krainy, do których trafiają bohaterowie, nie są dla nich tylko scenerią campbellowskiej psychodramy, ale bytem równorzędnym wobec rzeczywistości – częścią świata większego, niż ludzkość sobie wyobrażała*.
Być może ta zmiana jest odzwierciedleniem zmian społecznych: mobilność ludzi znacznie wzrosła i o ile kiedyś trafienie do innego świata mogło być opisem doświadczenia podróży, po której wraca się do domu, o tyle dzisiaj o wiele łatwiej jest wyobrazić trwałą zmianę miejsca zamieszkania, przeniesienie w zupełnie inne miejsce niż to, w którym się dorastało – zwłaszcza z perspektywy świata zachodniego. Upowszechniającym się dzięki łączności cyfrowej sposobem na życie jest też nomadyzm, przenoszenie się z miejsca na miejsce, gdy tylko przyjdzie ochota**.
Nie bez znaczenia wydaje się fakt, że warianty z trwałym opuszczeniem świata, z którego się pochodzi, są często tworzone przez osoby queerowe. Opuszczenie domu rodzinnego – szczególnie jeśli mieszkają na wsi lub w niewielkim mieście – zwykle oznacza dla nich wyzwolenie z norm uniemożliwiających pełne życie oraz odnalezienie po raz pierwszy wspierającej społeczności***. Nic dziwnego, że nie chcą wracać****. Samotna walka jest wyczerpująca. Czasami odejście i ocalenie siebie też jest triumfem.
Być może więc nastawienie twórczyń i czytelników do rozmaitych realizacji portal fantasy zależy od osobistych doświadczeń, ich własnej relacji z miejscem, w którym dorastali, od tego, gdzie odnaleźli swój dom. Pewnie dlatego tak bardzo lubię serię Catherynne M. Valente o Krainie Czarów, której bohaterka nie rezygnuje z żadnego ze światów i swobodnie przemieszcza się między jednym a drugim.
Tradycyjnie już: jeżeli podobał Ci się mój tekst, możesz kupić mi kawę na https://ko-fi.com/nowrot_art
* Wątek ten jest ciekawie sproblematyzowany w komiksie „Die” Kierona Gillena i Stephanie Hans, którego pierwszy tom ukazał się niedawno nakładem Non Stop Comics.
** W „Czarodziejach” to właśnie wyruszenie w nieustającą podróż okazuje się ostatecznie lekiem na egzystencjalną pustkę zamożnego życia.
*** Mimo wszystko trudno mi zaakceptować, że zakończenie „Every Heart a Doorway” jest w pełni pozytywne. Gdyby ktoś mnie wyrzucił z magicznej krainy bez żadnych wskazówek, jak wrócić, bo „muszę być pewien, że chcę tam być”, mocno bym się zastanawiał, czy to na pewno dobre dla mnie miejsce.
**** „Alix Harrow doskonale rozumie, że większość z nas nie zdecydowałaby się na powrót. Nasze serca tęsknią do Narni, Oz, Nibylandii, każdej innej krainy pełnej smoków i przygód, gdzie dobro wygrywa ze złem, gdzie można pokonać takie potwory jak chciwość, nienawiść i uprzedzenia” – pisze Aldona Kobus w recenzji na Szufladzie.